Karol Domagalski doskonale pamięta tamten dzień, który na zawsze odmienił jego życie. Podczas zawodów pokonywał główną trasę od Białki Tatrzańskiej z Nowym Tragiem. Choć do mety pozostało mu wtedy jedynie 5 kilometrów i planował, w jaki sposób może osiągnąć zwycięstwo, to ostatecznie nie dojechał na miejsce.

Nagle inny zawodnik zajechał mu drogę. Karol zdążył jeszcze uświadomić sobie, że chwilę później zderzy się z betonową ścianą. Poczuł ogromny ból. Był tak przeszywający, że jedyne czego pragnął w tamtym momencie, to stracić przytomność i przestać czuć.

W ciągu chwili obok zawodnika znalazł się dyrektor zespołu. Wyraźnie widać było, że kolarz ma problemy z oddychaniem. Podejrzewano złamianie żeber. Z karetki Karol zadzwonił do swojej ukochanej, Martyny.

Miałem wypadek, ale nic złego się nie dzieje. Nie martw się. Kocham cię
- powiedział wtedy z trudem biorąc oddech.

Niedługo później spróbowała ponownie połączyć się z mężem. Usłyszała wtedy głos ratownika:

Proszę pani, teraz można się już tylko modlić.

Karol Domagalski zawsze mógł liczyć na wsparcie swojej żony

Żona Karola Domagalskiego bardzo przeżyła ten wypadek. Przeszywał ją ogromny strach na myśl, że ich syn już nigdy nie zobaczy ojca, a ona zostanie sama.

Przez ten czas zachowała jednak zimną krew i starała się troszczyć o swojego męża, jak tylko mogła. Była przy nim cały czas.

Gdyby nie ogromna pomoc żony, nie dałbym rady. Bardzo trudne chwile sprzed kilku miesięcy dodatkowo nas scementowały
- stwierdził Karol.

Oboje poznali się w liceum w Krakowie. Dopiero jednak kiedy kończyli szkołę uświadomili sobie, że chcą być już zawsze razem. Kontakt nie urwał się nawet, kiedy Karol przeniósł się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Świdnicy.

Ostatecznie zakończyło się ślubem. Karol wspomina, że najpiękniejszym dniem w jego życiu były narodziny syna. Wtedy jeszcze nie wiedział, co przeżyje zaledwie 6 tygodni później.

Kolarz ledwo uszedł z życiem

Karol Domagalski trafił do szpitala w Nowym Targu. Tracił wiele krwi. Po licznych badaniach okazało się, że jego narządy wewnętrzne są w bardzo złym stanie. Nagle jego serce stanęło.

Martyna wspomina, że wyglądało to zupełnie jak w filmach. Widziała tylko jak lekarze zabierają prędko jej nieprzytomnego męża na blok operacyjny. Bała się, że go nie uratują.

Siedzisz na korytarzu i czujesz ogromną bezsilność. Nie możesz nic zrobić. Zaczęłyśmy się modlić z siostrą Karola. Za niego - żeby przeżył, i za lekarzy - żeby nie popełnili żadnego błędu. Ta modlitwa bardzo nam pomogła
- wspomina.

Karol kilkukrotnie przeszedł operację. Było ich między siedem a osiem, z czego trzy przeprowadzone, aby uratować jego życie.

Kiedy w końcu udało się wyjść ze szpitala stwierdził, że dostał nową szansę.

Miłość do kolarstwa

Karol Domagalski od początku zakochał się w kolarstwie. Jego kuzyn i przyjaciel, Krzysztof należeli do sekcji kolarskiej Cracovii. Namówili go na pierwszy trening.

Mimo, że nie miał odpowiedniego sprzętu, to dał radę przejechać trasę i nie odstawał przy tym od innych. Wktórce później do domu Domagalskiego przyszedł trener i powiedział do jego mamy:

Niech pani zainwestuje w syna, będzie z niego kolarz.

Początkowo rodzice nie byli zachwyceni tym, że jego syn woli rozwijać się w sporcie aniżeli w nauce. Ostatecznie jednak po wielu burzliwych rozmowach zdecydowali się wepsrzeć syna w jego decyzjach.

Jego największą siłą jest upór i determinacja w dążeniu do celu. Wielu nie przeżyłoby podobnego wypadku. Miesiąc później o przepust uderzył na Tour de Pologne Bjorg Lambrecht i nie zdołali go uratować. Po wyjściu Karola ze szpitala często go odwiedzałem. Widziałem, jak każdego dnia walczy, by stanąć na nogi
- mowił jeden z jego pierwszych trenerów, Zbigniew Klęk.

Ma bardzo mocny organizm. Już na pierwszym treningu widać było, że ma papiery na zawodowstwo
- dodał przyjaciel, Krzysztof.

Choć nie było łatwo, to jego żona zawsze go wspierała w pasji. Przez pewien czas, kiedy Karol wyjechał musieli żyć w związku na odległość. Dzwoniła do niego po każdym treningu i zawodach, aby dowiedzieć się czy wszystko u niego w porządku.

Mimo, że czuła ogromny strach, Martyna nie sprzeciwiła się, kiedy kolarz oznajmił jej, że ma zamiar wrócić do zawodowego sportu.

Najpierw jednak czekała go bardzo długa rehabilitacja. Choć często czuł się sfrustrowany, że po wielu godzinach nie widać zbyt dużych efektów, to jednak z czasem mógł już coraz więcej.

Wszyscy wspominają jak to było, kiedy po raz pierwszy po wypadku Karol wsiadł na rower.

Myślałem, że pojedziemy na godzinkę spokojnym tempem, ale zobaczyłem, że wcale tak nie jest. Pojechaliśmy do Szczawnicy na podjazd. U mnie było już bardzo ciężko, a Karol jechał równym tempem. Bardzo mnie zaskoczył. Wystarczyło mu kilka treningów adaptacyjnych na trenażerze, by pokręcić dwie godziny w dobrym tempie
- mówił Krzysztof.

Końcem grudnia zacząłem ćwiczyć w domu, wtedy już byłem w stanie przejechać dwadzieścia, trzydzieści minut. Towarzyszyły mi ogromne emocje. W pierwszym momencie pojawiła się radość, że znowu mogę "kręcić". Potem uświadomiłem sobie, że zaczynam od zera
- dodał Karol.

Powrót do zawodowego sportu

Nadzieja na powrót do kolarstwa pojawiła się, kiedy zadzwonił do Karola dyrektor sportowy Team Hurom, Mirosław Kostra. Niedługo później dowiedział się, że poszukują osób do nowego zespołu Mazowsze Serce Polski. Nie wahał się ani chwili i kilkanaście dni później pojechał już na zgrupowanie do Turcji.

Karol zadzwonił i powiedział: "Szefie, rozmawiałem z żoną, chcę się ścigać. Chcę znowu być kolarzem". Przez minutę nie potrafiłem wydusić z siebie słowa, w ogóle nie spodziewałem się takiego telefonu. Oczywiście nie było mowy o odmowie. Jestem w kolarstwie od czterdziestu lat i pierwszy raz widzę taki przypadek. Pół roku temu lekarze dawali mu małe szanse na przeżycie, a teraz wraca do sportu, co pokazuje, jak bardzo kocha kolarstwo
- mówił Dariusz Banaszek.

Choć jeszcze do niedawna Karol nie potrafił chodzić, a lekarze mówili, że nie będzie mógł wrócić do sportu, to dziś znów cieszy się radością jazdy i pracuje nad odbudową formy.

Zobacz także: "ZAWIODŁA JEGO GŁOWA". NIESPODZIEWANE ODEJŚCIE KOLARSKIEGO GWIAZDORA

Może zainteresuje Cię to: KOLARSTWO: WYPADEK LETIZI PATERNOSTER! ZŁAMANA RĘKA I ZĄB

Portal "Życie" informował o: DAWID KUBACKI ROBI FURORĘ W JAPONII. POLAK PONOWNIE STANĄŁ NA PODIUM